Friday, June 3, 2011

No to chcesz rodzić dziecko w Polsce.

Tlumaczenie So you wanna have a baby in Poland


No to chcesz rodzić dziecko w Polsce.


Powinnaś zacząć od wyboru szpitala.


Jak już wybierzesz szpital, powinnaś wybrać ginekologa/położnika związanego z tym szpitalem. Twój ginekolog wykona zestaw badań, da ci trochę witaminek i będzie życzyć dużo szczęścia w zajściu w ciążę. Twój ginekolog nie przyjdzie jednak do szpitala kiedy rodzisz, ale przynajmniej możesz się łudzić, że tysiące złotych, które zapłaciłaś spowodują, że on poczuje się moralnie odpowiedzialny w pewien sposób.


Właściwie nie mam racji. Nie powinnaś zaczynać od szpitala lub ginekologa. Powinnaś bowiem zacząć od sprawdzenia, czy masz na koncie wystarczające środki.


Przypuszczam, że to dobry pomysł wszędzie, nie tylko w Polsce.


W moim przypadku (środki zapewnione), wybrałam porodówkę w szpitalu, w którym niestety spędziłam trochę czasu na strasznej internie parę lat wstecz. Wydawało się, że jedynym słusznym wyborem będzie ordynator (brzmi nieźle – jak Terminator) jako mój prywatny lekarz. Wykonałam przedciążową wizytę no i się zaczęło.


Zaczęliśmy jednakże falstartem, co sprawiło, że wylądowałam w szpitalu. Wiedziałam, że sytuacja nie wygląda dobrze, ale mimo to byłam w szoku, kiedy lekarz od USG poinformował mnie „Nie jest już pani w ciąży.” Szkoda, że taka wiadomość została mi podana, kiedy to następna pacjentka wchodziła do pokoju pytając „Można?” Szybko zakryłam zakrwawione nogi zawstydzona. Nie miałam nawet czasu dla siebie, żeby pomyśleć o tym, co mi powiedziano. Musiałam się pośpieszyć, bo kolejka rosła. Ubrałam się tak szybko jak rozebrałam, cała we krwi, przed dwoma ultrasonogramowcami podczas gdy pacjentki już zaglądały do pokoju, żeby sprawdzić czy to ich kolej. Jest kampania RODZIĆ PO LUDZKU, może powinno być też RONIĆ PO LUDZKU.


Zostałam przyjęta, następnego dnia wykonano standardowy zabieg i wysłano mnie do domu na trzeci dzień, co akurat jest ważne bo NFZ nie płaci szpitalowi za pobyt poniżej 3 dni. Lepsze jest 5 dni.


Umieszczono mnie w sali z 5 innymi kobietami, z których to 4 były po zabiegu usunięcia macicy, a ostatnia na ten zabieg czekała. Jeśli nie byliście nigdy w szpitalu w Polsce, powinniście wiedzieć , że pacjenci uwielbiają rozmawiać o swoich chorobach i operacjach – im bardziej makabrycznie tym lepiej. Panie w sali były trochę poirytowane, że ja nie chciałam podtrzymywać rozmowy, a po 2 godzinach pobytu w sali poszłam do pielęgniarek i poprosiłam o przeniesienie do innego pokoju.


Lekarz zgodził się od razu (korzyść z tego, że chodziłam do niego prywatnie). Nie chciał umieścić mnie w pobliżu noworodków i pomyślał pewnie, że nic nie będę rozumieć z tego trajkotania bab. Umieszczono mnie zatem w sali dwuosobowej razem ze studentką uniwersytetu, która czekała na usuniecie cysty na nodze (a jakże, pokazała mi swoją cystę). Mało ginekologiczne moim zdaniem, ale ona była bardzo szczęśliwa po tym jak już trzeci raz przekładano jej zabieg. Nie mogła uczestniczyć w sesji egzaminacyjnej na uniwerku. I chyba o to chodziło. Co za mierny sposób, żeby wykręcić się od egzaminów.


W każdym razie, nie wolno mi było ani jeść ani pić przed zabiegiem – ale o akurat nie był problem, biorąc pod uwagę jak okropne jest szpitalne jedzenie. Następnego dnia bardzo miła lekarka zaprowadziła mnie do gabinetu zabiegowego – później była ona lekarzem podczas mojego pierwszego porodu. Zaskoczyło mnie to, że w gabinecie było oprócz mnie jeszcze 5 osób. Za dużo według mnie jak na zabieg, który miał być rutynowy. Anestezjolog zaczął wypełniać formularze. Nazwisko, adres, data urodzenia, PESEL ... Wszystko dobrze, aż do pytania: „Czy pani jest na czczo?”


Nigdy przedtem nie słyszałam zwrotu NA CZCZO i nawet nie mogłam spytać lekarza co to znaczy. Powiedziałam mu więc, że nie rozumiem i poprosiłam, żeby spytał w inny sposób. On zapytał: „Czy pani jest na czczo?” No cóż, nie wydało mi się, żeby spytał w inny sposób – było chyba tak samo jak wcześniej. Powtórzyłam, że nie zrozumiałam i czy mógłby spytać w inny sposób czyli INACZEJ. Spytał głośniej. Potem spytał wolniej. Potem spytał głośniej i wolniej. A ja ciągle, że nie rozumiem. Odwrócił się do drugiego lekarza i spytał czy się nie uderzyłam w głowę (naprawdę). To akurat zrozumiałam i powiedziałam mu, że nie jestem Polką. Przecież wpisał moje bardzo nie-polskie nazwisko w formularzu. W każdym razie, ta druga lekarka Dr. Miła spytała czy coś jadłam i piłam (czyli czy byłam na czczo) przed zabiegiem, na co odpowiedziałam, że nie. No i potoczyło się dalej.


Wskoczyłam na stół, a jakiś mężczyzna usiadł przede mną i bez żadnego powitania (przepraszam) rozłożył mi nogi. Natychmiast usiadłam i spytałam, kim on jest i co robi. (Też pomyślał, że uderzyłam się w głowę). Ciągle patrzył się na mnie bez żadnych wyjaśnień, kiedy to spytałam tak przy okazji kim jest te 5 osób w gabinecie i do czego są potrzebni. Ciężko westchnął i wyjaśnił, że Dr. Na Czczo będzie anestezjologiem, Dr. Miła będzie asystentką tak jak i dwie pielęgniarki, które otwierały sterylny zestaw instrumentów, który zawierał – o zgrozo- piłę (nie żartuję). Skinęłam głową i spytałam: „ A pan?”, na co on odparł poirytowany: „Ja jestem lekarzem!”. Wyciągnęłam dłoń tak jak do przedstawienia się i powiedziałam: „Ja jestem pacjentką, najważniejszą w tym pokoju.” Nie zrobiło to na nim wrażenia.


Wtedy to Dr. Zblazowany poprosił mnie, żebym się położyła a Dr. Na Czczo zaczął znieczulać. Po założeniu maski Dr. Na Czczo (którego inteligencja już była pod znakiem zapytania) zapytał (jak znieczula) kto był pierwszym królem Polski. Odpowiedziałam, że „jakiś Bolesław ale że pierwszym prezydentem był Waszyngton”. Następnie poprosił, żebym policzyła wstecz od 50. Powiedziałam, że mogę policzyć wstecz od 10, 5 razy, a on, żebym zaczynała. Zasnęłam zanim doszłam do 4. Przypuszczam, że odetchnęli z ulgą.


Obudziłam się jakiś czas później w mojej sali. Dr. Miła powiedziała „smacznie pani spała” i że mogę iść do domu następnego dnia. Poszłam pod prysznic, żeby się umyć. Pod prysznicem kolejna kobieta intensywnie mnie obserwowała (co tak przy okazji nie jest fajne w jakiejkolwiek sytuacji spotkania obcej osoby pod prysznicem, a zwłaszcza nie jest fajne w szpitalu).


“No” – powiedziała, kiedy ja z trudem próbowałam zachować prywatność – „a pani tu z czym?”


“Byłam w ciąży”- odparłam.


Zachichotała – “No cóż, taka cała zakrwawiona, myślę, że już pani nie jest.”


Polskie szpitale, musisz je uwielbiać.


Wróciłam do pokoju, gdzie usadowiłam się, żeby oglądać seriale z moją współlokatorką i czekałam na następny dzień, żeby pójść do domu.

6 comments:

Anonymous said...

Misiu says that this post should definitely be in Polish too, so here it is.

Chris

Stampus said...

Sposób pracy polskich lekarzy, zwłaszcza w szpitalach (nie tylko publicznych), jest skandaliczny. Nie wiem skąd się to bierze. Być może ze zderzenia poczucia wyższości przeciętnego lekarza ze skrajnym, polskim buractwem ludzi, którzy są pacjentami. Zderzenie lekarskiego ego wielkości kuli ziemskiej z tradycyjnym polskim pacjentem, który potrafi porządnie przeklnąć, walnąć w dziób lub wątrobę bez ostrzeżenia, rozwalić parę szafek, spróbować ukraść nieco sprzętu medycznego i leków a na koniec porzygać się na czyściutki kitel właciciela tego wspomnianego, zejebiscie wielkiego ego może skutkować kompletnym zatraceniem wszelkich ludzkich odruchów i standardów. Lekarze zaciskają zęby i myślą tylko o tym żeby nie robić niczego za co można by ich pozwać. Jeżeli mam rację, to nie zmieni się nic w tym temacie jeszcze przez następnych 200 lat.

kasia.eire said...

I am confused. I read this story already but one or two weeks ago, even left my comment. Now I can see it again, with today's date and feel like loosing my mind. Can you explain it?

kasia.eire said...

Ha, I know now, this one is in Polish, that one was in May in English. I'm not mad!!! What a relief. All the best :-)

Anonymous said...

Stampus - I don't want to demonize the whole medical profession but while I have met some caring doctors, my overall experience has been negative. Whenever I get around to writing more about my medical experience, I will be sure to include the good and the bad.

I have a joke for you. Well actually it is Misiu's. He teaches an orthopedic surgeon.

What's the difference between God and an orthopedic surgeon?

God doesn't walk around telling everybody he's a surgeon.

kasia.eire - That means you are truly bi-lingual!!!!

kasia.eire said...

Chris - you made my day :-)