Thursday, August 5, 2010

Chicken Pox Reactivated

Sunday, I was planning to write a post on how guilty I felt because now Rosie has chicken pox while I remained pox-free thanks to my vaccination. I even had a title in mind - “Feeling Guilty”. That post is nixed for the simple reason that I, too, have chicken pox.

Thanks super-expensive chicken pox vaccination!

Ok, ok, I was aware of the fact that the chicken pox vaccination is not 100% fool-proof. In fact, I have secretly been waiting for my pox to arrive because it doesn’t really matter if the failure rate is 30% or .00003%, I know that I’ll be the one to get it. It’s just my luck.

You know there is that .0000X% for a reason. That % is represented by a real person like me or you, but let’s just say ME. Because it is always me. This is a fact that I always express to my doctors and dentists. Maybe I should also share this information with my mechanic and seamstress. Just in case.

I remember when I was waiting to get my mastitis operated on in the hospital. It caused quite a stir among the medical professionals for a few reasons. (If you don’t like gross medical stuff, you might want to skip this)

Reason number 1 – It was huge. So large in fact it was noticeable even when I was fully-clothed – kind of a third breast.

Reason number 2 – I had been under the care of another physician (with an impeccable reputation, and by “impeccable reputation” I mean “take your money and do nothing”). The new doctors (who all came to marvel at my 3rd breast and inquire if I had tried cabbage leaf compresses) said they had never seen such a thing on a woman who was under the care of a physician. Unfortunately (as I mentioned above), the care of that physician involved taking my money and telling me to wait and then taking my money again and telling me to wait again…for 9 visits in fact at 150 PLN a pop. You can understand my resentment that after such a long and expensive time, I still had mastitis.

Reason number 3 – After my original doctor refused to drain the mastitis (even though he had ordered me and Lizzie to be at the hospital at 7:00 in the morning ready for admittance). I went to another hospital where I turned into “crazy foreign lady” threatening to cut it out myself. I only asked them to do a USG and mark an X where I should cut. Just to let you know, it was not a bluff. It was that big and hurt that much and I had had it for more than 2 months. Cutting it would have been such a relief.

Luckily, for me a very nice and caring doctor took me under his care. He is still my doctor till this day. He did make an X and before he made the incision, I asked him how dangerous this procedure was. “Not dangerous at all,” he replied. “Ok, but like what percent of patients have complications after something like this,” I inquired. “Practically none,” he reassured me. “Ok, but like what are the chances of life-threatening complications?” I pressed on. “Zero to none,” he calmly stated, but I could see that he was curious or just thought I was plain crazy.

I explained, “Let’s cut to the chase, Doctor. If 1 person in 50 years dies from this procedure, it’ll be me. You know, if 2 people die a year in the whole world from umbrella accidents, they both will be me.” My doctor looked confused. “Yes, both. Because after my first fatal umbrella accident, I will be resuscitated and sent home only to have another fatal umbrella accident the next day it rains!” The doctor, scalpel in hand, looked at me and calmly said, “Are we cutting?” “Yeah, go ahead,” I replied. I turned my head away, not wanting to see all the gore only to discover that I had a perfect view reflected in the shiny white wall tiles, but I grinned and bore it. It was sweet, disgusting relief.

And lo and behold, after one week my breast was practically back to normal. It had not turned black and fallen off as I had expected, nor had a rare infection spread to my heart killing me instantly. After 2 weeks at my check-up my doctor commented dryly, “I see you are still alive.”

Yes, yes I am.

PS Rosie, who was initially thrilled to get chicken pox like her big sister, has after 5 days had enough. She keeps repeating, “Już nie chcę chicken pok-a.”

PS2 Kielbasa Stories has some new followers. Welcome Beata and zuz! Thank you for joining us and thanks for reading.

 

W niedzielę planowałam, żeby napisać post o tym jak winna się czułam, ponieważ Rosie ma teraz ospę podczas gdy ja pozostaję wolna od ospy dzięki szczepionce. Nawet miałam tytuł w głowie – „Czuję się winna”. Ten post został odwołany z prostej przyczyny – teraz ja też mam ospę wietrzną.

Dzięki ci super-droga szczepionko na ospę!

Okej, okej. Byłam świadoma, że szczepionka nie ma 100-procentowej pewności. Prawdę mówiąc, czekałam na pojawienie się ospy, bo tak naprawdę nie ma znaczenia, czy odsetek jest 30% czy 0,00003% - wiem, że ja będę tą osobą, która ją dostanie. Po prostu mam takie szczęście.

Wiecie, że jest ten ułamek procenta prawdopodobieństwa czegoś. Ten odsetek to jest prawdziwa osoba taka jak ja lub ty, ale powiedzmy wprost – to JA. Bo to zawsze jestem ja. To fakt, o którym zawsze mówię mojemu lekarzowi lub dentyście. Może powinnam też podzielić się tą informacją z moim mechanikiem i krawcową. Tak na wszelki wypadek.

Pamiętam kiedy czekałam w szpitalu na zabieg usunięcia ropnia w piersi. Spowodowało to niezłe zamieszanie wśród całego personelu medycznego z kilku powodów. (Jeśli nie lubicie obrzydliwych historii medycznych, możecie ten fragment przeskoczyć.)

Powód nr 1 – Ropień był ogromny. Tak duży, że był zauważalny nawet w pełnym ubraniu – coś w rodzaju trzeciej piersi.

Powód nr 2 – Byłam pod opieką innego lekarza (o nieskazitelnej reputacji, a przez „nieskazitelną reputację” mam na myśli „weź pieniądze i nie rób nic”). Nowi lekarze (którzy wszyscy przyszli podziwiać moją trzecią pierś i zapytać czy próbowałam okładów z liści kapusty) powiedzieli, że nigdy nie widzieli czegoś takiego u kobiety będącej pod opieką lekarza. Niestety (jak wcześniej wspomniałam), opieka tego lekarza polegała na braniu pieniędzy i mówieniu mi, żebym czekała, a potem znowu braniu pieniędzy i mówieniu mi, żebym czekała... na 9 wizyt po 150 złotych każda. Możecie zrozumieć moją rezygnację, że po tak długim i drogim czasie ciągle miałam ropień.

Powód nr 3 – Po tym jak mój pierwszy lekarz odmówił wyczyszczenia ropnia (nawet po tym jak kazał mi przyjść z Lizzie do szpitala o 7 rano i być gotową na przyjęcie). Poszłam do innego szpitala, gdzie zamieniłam się w „szaloną kobietę z zagranicy” grożąc, że wytnę sobie ten ropień sama. Poprosiłam ich tylko, żeby zrobili RTG i narysowali krzyżyk tam gdzie mam przeciąć. Powiem wam, że to nie był blef. To było takie wielkie i tak bolało i miałam to ponad dwa miesiące. Wycięcie go byłoby taką ulgą.

Na szczęście dla mnie, bardzo miły i opiekuńczy doktor zajął się mną. Jest moim lekarzem aż do dziś. Narysował krzyżyk i zanim wykonał nacięcie spytałam go jak niebezpieczny to zabieg. „ W ogóle nie jest niebezpieczny” – odparł. „Okej, ale jaki jest procent pacjentek, które mają komplikacje po czymś takim” – spytałam. „Praktycznie zero.” – zapewnił. „Okej, ale jakie jest prawdopodobieństwo komplikacji zagrażających życiu?” – dalej naciskałam. „Od zera do żadnego” – stwierdził spokojnie, ale zauważyłam, że on był zaciekawiony albo po prostu myślał, że zwariowałam.

Wyjaśniłam “Przejdźmy do rzeczy doktorze. Jeśli 1 osoba na 50 lat umiera po tym zabiegu – to będę to ja. Wie pan, jeśli 2 osoby w roku umierają na całym świecie od nieszczęśliwych wypadków z parasolką – oba te przypadki to będę ja.” Mój doktor wyglądał na skonfundowanego. „Tak. Obydwa, ponieważ po moim pierwszym śmiertelnym wypadku z parasolką będę odreanimowana i odesłana do domu, gdzie będę mieć następny śmiertelny wypadek w pierwszy deszczowy dzień!” Lekarz, trzymając skalpel w dłoni, popatrzył na mnie i powiedział spokojnie - „Tniemy?” „Tak, śmiało” - odpowiedziałam. Odwróciłam głowę, żeby nie widzieć całego tego rozlewu krwi, żeby tylko odkryć że mam piękny widok odbijający się w lśniących kafelkach na ścianie. Ale uśmiechnęłam się i zdzierżyłam to. To była słodka, obrzydliwa ulga.

I tak oto po tygodniu moja pierś wróciła praktycznie do normy. Nie sczerniała i nie odpadła tak jak się spodziewałam, ani nie dostałam żadnej rzadkiej infekcji, która przeszła do serca i mnie natychmiast zabiła. Po 2 tygodniach podczas wizyty lekarz skomentował bardzo sucho „Widzę że ciągle pani żyje.”

O, tak, żyję.

PS  Rosie, która początkowo była bardzo szczęśliwa, że będzie mieć ospę tak jak jej duża siostra, po 5 dniach ma już dość. Ciągle powtarza: „Już nie chcę chicken poka.”

PS2  Kielbasa Stories ma nowych stałych bywalców. Witam Beata i zuz! Dzięki za przyłączenie się do nas i dzięki za czytanie.

5 comments:

ucieczka said...

Hey, how are you holding up? Sorry to hear about the pieniądze wyrzucone w błoto na szczepionkę, but maybe the process of the chicken pox is lighter than normally it would be? There is nothing worse than summer holidays with chicken pox, hope you'll all recover soon ;)

Chris said...

Thanks ucieczka :) I feel fine because I only got about 20 spots and a slight temperature (I think that is thanks to the vaccination). I guess vaccination + pox is the best solution actually because now I am immune :) Rosie on the other hand is one big spot. Poor thing. Also I suppose Lizzie is going to have a scar on her face but I guess that's not the end of the world either :)

Pam said...

I'm sorry to hear you have chicken pox; hopefully, not for long. Take care! I do enjoy following your posts when I can.
Pam

Chris said...

Thanks Pam. I'm glad to hear from you. We are feeling better and are venturing out into the world today as we are finally no longer contagious.

ds said...

yes, it seems the vaccination actually did help you - usually when you are adult and have chicken pox, it gets really bad. worse than in children. I was 13 and it took me 2 weeks and I still remember it ;) glad your are back to normal!